rzystwa przeciwpijackiego. Oduczyliśmy od wódki chłopów z kilku okolicznych wsi.
No, chłopów! Chłopów! Chłop nie powinien pić. Ale tam, moje dzieciątko, niepodobna nie pić. Cóżby człowiek robił, jakby się czuł wśród wykwintnych ludzi, wśród kwiatu kultury, wśród najsubtelniejszych pomazańców cywilizacji, którzy ryczą, wyją, ośliniają się pocałunkami, gadają niestworzone banialuki, a nawet rozbierają się do naga...
I to ja... tam?... A gdzież Jaś... wtedy?
Znowu ten utrapiony Jaś?
Ja... późno w nocy hulam... A jeśli on tu zacznie płakać?
Ty robisz na mnie wrażenie tych majolikowych figurynek Łukasza della Robbia, skrępowanych powijakami od stóp do głów. Długo trzeba będzie jeden po drugim odwijać te powijaki.
Możebym ja z Jasiem mogła mieszkać osobno? Zupełnie osobno...
Co też ty, dziecko, mówisz! (Śmieje się do rozpuku) Osobno... Jest to naiwne, nawet bardzo miłe...