Przeciwnie, na nim właśnie mogę dowieść. Skoro posłyszał, że tu zjeżdża ekscelencya, wyskoczył na spotkanie niczem bystronogi jeleń. Dawniej byłby się trzymał na uboczu. Byłby poczekał, — może kto inny... Teraz jest pierwszy z nas wszystkich. To on właśnie opowiada teraz ekscelencyi o tem wszystkiem, co się tu dzieje, on wyśpiewuje o Porębianach i zamierzeniach, nie zapominając, rzecz prosta, o sobie.
A niechże sobie. Alboż i on tu nie pracował? A zresztą jest tu urzędnikiem, więc jest na miejscu.
Gdyby nas tu nie było, gdybyśmy mu za dnia i w nocy nie świecili naszymi tytułami, pozycyami, aspiracyami, posadami i wysokiemi miejscami na świecie, pracowałby na swojej grzędzie z pożytkiem. Nawet we śnie nie śniłaby mu się inna karyera.
Podróż do Chin pana profesora Przełęckiego.
Dowiedział się tego i owego, coś tam niedokładnie pochwycił — i zepsuł się moralnie. Już teraz przez całe swoje życie, o ile tu zostanie, będzie się tu nudził, będzie sobie krzywdował. Nic dziwnego: inny mu pokazaliśmy świat, a każemy mu siedzieć w starym jego światku. Już mu to miejsce nie będzie pachniało, wierzcie mi!