ście, owo wejście o trzaskających drzwiach, które puszczają ręce zgorączkowanych ludzi, — halę, w której huk jest ciągły, jakby tu się rozbijały z łoskotem wieści o sprawach rodu ludzkiego, które tam, jak wezbrana przepływają powódź, — i dopadł litery swego nazwiska w dziale poste-restante. Na zasadzie okazanego biletu oddano mu list. Poznał pismo pani Żwirskiej. Ucieszył się i uspokoił. Ta uciecha sprawiła w całem ciele uciszenie, obojętność, nawet nieczułość, — nawet niesmaczne zdziwienie, że przed chwilą mógł się tak forsownie i bez potrzeby wzruszać. Bardzo prędko przebiegł list oczyma. Był krótki. Pani Żwirska nader przyjaźnie i grzecznie przepraszała go, że nie może mu przesłać adresu panny Granowskiej. Zna ten adres, lecz, — niestety! — mimo najszczerszej chęci i z prawdziwym swym żalem nie może go wskazać w liście, jak sobie tego życzył, a to z tego powodu, iż osoba zainteresowana, panna Xenia Granowska zabroniła, zakazała jej pod najcięższemi zaklęciami przyjaźni udzielenia mu tego adresu. Jaka jest przyczyna tej dyspozycyi, pani Żwirska nie mogła sobie zdać sprawy. Wyrażała zdziwienie z racyi tego „ukazu“ swej przyjaciółeczki, a poczytywała to, oczywiście, za jeden z jej licznych kaprysów, który należałoby porządnie jakoś ukarać. Pocieszała się nadzieją, że Paryż nie jest tak znowu wielki, ażeby nie było możności odnalezienia miejsca pobytu kapryśnicy, pomimo i wbrew jej woli. Przeciwnie, — należało poszukiwać, odnaleźć adres i zbadać do gruntu przyczynę tych fanaberyi. Muszą być bardzo ciekawe. Jest to bowiem rzecz w istocie interesująca,
Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/016
Ta strona została skorygowana.