wszystkie cnoty kobiece przejrzeli pod światło, mogli wymienić adres każdej Polki, która się przewinęła przez te ulice, prócz jednej tej jedynej, poszukiwanej...
Któregoś dnia spełnił rzecz upadlającą, nizką, ostateczną: napisał list ugrzeczniony, chytrze pokorny, w istocie żebraczy do pani Sabiny Topolewskiej, za wszelką cenę dopraszając się o adres Xenii. Przyrzekał solennie, iż do niej wcale nie pójdzie i nie będzie się ze swą osobą narzucał. Pragnął tylko wiedzieć nazwę ulicy i numer domu. Nic nadto! Zaprawdę, — tylko to chciał teraz wiedzieć! Przecie sam honor nie pozwala pchać się koniecznie, gdy jesteśmy źle widziani. Maksyma to była ściśle przestrzegana zmarłej matki: „gdzie cię bardzo zapraszają, tam rzadko bywaj, a gdzie cię nie proszą, tam niech noga twoja nie postoi“. Cóż dopiero, gdy ostentacyjnie zakazują do siebie przystępu! Przez swą rekuzę Xenia oświadczyła wyraźnie, że abdykuje z miłości i nie jest spragniona jego widoku...
Ale ją zdaleka zobaczyć! Żyjącą! Ujrzeć ją, — Xenię! Iść za nią zdala i popatrzeć na jej postać, ruchy, głowę... Zdaleka, — na wszystką nieskazitelność honoru, — zdaleka! W kawiarni, na rogu ulicy du Bac i nadrzecznego bulwaru, gdzie ów list wśród takich uczuć pisał, — niemal na jawie widział Xenię w głębi swych oczu i poprzez to widzenie stylizował swą upadłą prośbę. Odniósł ją na pocztę i czekał na odpowiedź. Minął tydzień, drugi... Wówczas poszedł na ulicę Etienne-Marcel. Był list od tej pani, długi, wesoły, bezlitośnie żartobliwy — i bez adresu. Pisała,
Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/026
Ta strona została przepisana.