Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/040

Ta strona została skorygowana.

darcia pieniędzy. Pan mię zapędza łaskawie do Krakowa, siedziby bezpłodnych sentymentów, gnuśnych przesądów i martwego biedowania. Cóż ja tam pocznę?
— Zapytam otwarcie, czy pana to wszystko, co się tam dzieje, nie obchodzi?
— Trudno odpowiedzieć na tak kategoryczne pytanie. Jestem przemysłowcem. Nie mam nic wspólnego z szerokiemi ideami. Robię w ciasnych zyskach. Nadto, nie wierzę w zawracanie biegu wód Wisły nietylko kijem, ale nawet chorągwią najczcigodniejszą.
— Bardzo efektowne porównanie. Koryto Wisły i bieg jej wody zmienić można, oczywiście nie kijem, ani chorągwią, lecz kilofem i rydlem.
— Tak.
— Cóż dopiero mówić o zmianie łożyska tej rzeki drugiej, szerszej, niż Wisła, którem płynie chłopstwo polskie w ziemie cudze na służbę i poniewierkę...
— Mowa o emigracyi?
— Im nas jest więcej — mówię o inteligencyi — im więcej umiemy, im jesteśmy silniejsi intelektualnie, tem jest gorzej, jak się okazuje, bo zwiększamy obce organizmy, karmimy sobą wrogów, albo obcych. Przepraszam, że to mówię...
— W Krakowie musiałbym słuchać, co mówi jakiś profesor, albo udawać jakiegoś działacza, pałającego od uczuć „dla dobra ludu“. Tu jestem sobą. Być może, iż jestem szkodliwy...
Nienaski skłonił się. Inżynier odprowadził go przez salon aż do drzwi przedsionka i pożegnał swym majestatycznym, przyciągająco-odpychającym gestem.