— Nic tu nie wychodzi na wierzch, co się mówi w interesie. A czy pan nie znał tu dawniej baronowej Halfsword?
— Nie słyszałem nigdy tego nazwiska. To Angielka?
— Niby to rodaczka nasza, Polka z urodzenia. Była za Anglikiem Halfswordem. Jest to nasza wspólniczka.
— Czy i moja?
— Skoro pan pozna do głębi ten interes i raczy być ze mną w spisku — to i z nią także.
— O ile wiem, powinniby się spiskowcy znać chociaż z oblicza.
— Nic łatwiejszego! Pojedziemy do niej.
Nienaski wahał się. Ogrodyniec nastawał:
— Pojedziemy koniecznie! I to zaraz! Pan przecie ma czas wolny.
— Czasu mam dosyć. Lecz potrzebuję choć dnia do namysłu...
— Żałuję bardzo, bo teraz jest chwila. Chwila dla pana!...
— Doprawdy? W takim razie jestem gotów jechać.
Stary pan zadzwonił, ażeby podano automobil. Nim się Nienaski opamiętał, już go ów młody Polak w liberyjnym kostyumie wsadził do pojazdu. Podczas drogi Ogrodyniec, trzęsąc się od ruchu, mamrotał:
— Babsko ma grube pieniądze, a skąpa i podstępna niemożliwie. Radaby jednak garściami łapać zyski. Nie leży to w naszym interesie, żeby powiększać grono wtajemniczonych. Tej babie musimy dać
Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/050
Ta strona została przepisana.