Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/051

Ta strona została przepisana.

zarobić w interesie Uj-Kahul. Inaczej nie ruszyłaby kapitałów, które posiada, na inne imprezy. A są teraz do zrobienia zadania bajeczne, jeśli się będzie rozporządzało wielkim funduszem. Musimy babę pozyskać na grubą, zakładową siłę. Jeżeli bedą straty, to czemużby ona nie miała ich pokryć? Próchno! Ja sam, jakem panu mówił, nie mogę się ofiarować w sprawie Uj-Kahul. Zwąchaliby pismo nosem i dyabliby wziąć mogli nasze kopalnie.
— Jakto nasze?
— Nasze kopalnie na Węgrzech... Skupimy akcye we cztery osoby i wtedy...
— Cztery osoby? Które osoby?
— Baronowa, inżynier Lafleur, ja i pan.
— I ja? — śmiał się Ryszard.
— Pan się tu nadzwyczajnie nadał. Skupimy pańskiemi rękoma akcye i wtedy ruszymy całą parą. Nasz inżynier w tem!
— Przepraszam pana, że o to zapytam się otwarcie: co ja na tych obrotach mogę zarobić?
— Może pan zarobić milion, może dwa. Pan jesteś człowiekiem nowym, nikomu nieznanym, obcym na giełdzie. Należy udawać obcego kapitalistę, krótkowidza, lekkomyślnego gracza i niedołęgę. Będzie pan miał w ręku walory moje i baronowej, więc nie będą pana podejrzewali o strohmana. Przeciwnie, łotry giełdowe dopatrzą w panu naiwności i fafulstwa. Będą pana poczytywali za wróbla, który się łapie plewy. Będą ci wciskać, wpakowywać Uj-Kahul, którym teraz wszyscy pomiatają. Ja sam postaram się dziś sprzedać ostentacyjnie kilkanaście akcyi