Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/052

Ta strona została przepisana.

owego Uj-Kahul. A pan je zaraz po zniżonej cenie kupisz dla mnie. Rozumie pan? Niech je pan bierze obiema garściami! Oto wszystko.
— Jeszcze tak nic a nic o tem nie myślałem...
— Pomyśli pan później. Ta Halfswordowa powinna teraz poruszyć się na dobre. Uważa pan, mam tutaj nabytą na wybrzeżu morskiem bajeczną plażę. Trzeba tam przeprowadzić kolejkę, zbudować casino z domem gry i szereg will. Ogromne lasy, plaża ośm kilometrów... Trzeba, żeby i pan wyszedł na swoje. Musimy damę obstawić zyskami, któreby ją olśniły. Wtedy ruszy kiesą i na casino i na kolejkę. Gdy wejdziemy, niech pan mówi jak najmniej. Niech pan akceptuje, co powiem.
Automobil zatrzymał się przed zwykłą kamienicą nowego typu. Na dole klatki schodowej odźwierny usadowił przybyszów w windzie, nacisnął guzik i powierzył ich losowi z uśmiechem tak błogim, jakby odpływali do nieba. Na trzeciem piętrze winda zatrzymała się i obadwaj spekulanci wysiedli. Otworzył im drzwi lokaj wyfraczony, wygolony i tęgi, jak byk. Gdy zapytali o możność widzenia się z baronową Halfsword, począł czynić pewne objekcye, ale koniec końców wprowadził ich do salonu. Mebli tam nie można było zobaczyć, gdyż wszystkie były poprzykrywane gazetami. Stoły, fotele, szafy, kanapy, nawet dywany i obrazy, słowem wszystko zakrywały płaty Journal’a i Matin’a. Pan Ogrodyniec zdjął ostrożnie jedną z gazet i usiadł na fotelu. Nienaski przechadzał się tam i z powrotem po gazetach, które były pluskiewkami przytwierdzone do miękkiego dy-