Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/057

Ta strona została przepisana.

— Należy skupować Uj-Kahul z całą usilnością.
— Mnie przecie na giełdę nie puszczą... — wtrąciła wykrętnie.
— Nic łatwiejszego, jak posłać zastępcę.
— Pana? Kawaler legii Ogrodyniec, jako strohman? Ciekawe?
— Mnie znowu zbyt tam dobrze znają. Zrozumieliby odrazu, o co chodzi. Ale oto, mój przyjaciel, pan Nienaski.
— Pan... Nienaski? — obrzuciła objekt wzrokiem od stóp do głów. — Polak?
— Tak jest, pani.
— Z Królestwa? — spytała z ironią, po polsku.
— Tak, z Warszawy.
— A w tej Warszawie zawsze błoto po kostki na ulicach i konny tramwaj z habetą o obciętej grzywie?... — zakończyła po francusku.
— Warszawa, pani, jest jednem z najczystszych miast w Europie... północnej. W każdym razie Warszawa czyściejsza jest, niż Paryż.
— Może będzie lepiej — wtrącił stary pan Ogrodyniec — sformułować tę prawdę inaczej, w sposób bardziej ścisły, iż Paryż brudniejszy jest od Warszawy...
— Och z tym szowinizmem!... — skrzywiła się baronowa. — To pan jest przyjacielem pana Ogrodyńca?
— Szczycę się dawną znajomością, a tuszę sobie, że i przyjaźnią pana Nienaskiego... — pośpiesznie wtrącił starzec.