Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/071

Ta strona została skorygowana.

naigrawania się zeń rzeczywistości — formy zemsty W pewnem miejscu trafił oczyma na kształt przychylniejszy, na mur czarny, wyniosły. Przypatrzył mu się, zadarłszy głowę do góry — i poznał.
— Ach, to ty! — wyszeptał poprzez narywającą znagła boleść — do muru Saint-Severin. Jak gdyby spotkał w swej drodze winowajcę i twórcę nieszczęścia, zbliżył się do tej wyniosłej ściany, za którą ongi krzyżem leżeli ojcowie, twórcy ducha narodu, — a którą za jej kształt tak dawniej kochał... Znajomym chodem okrążył ją, gdzie uchodziła z ulicy w zakręt swój portalowy, i stanął, wzdychając, z głową opartą o zimne kamienie. Wszystko, co się stało, zobaczył teraz w migotliwem świetle błyskawic swej miłości. Dni i noce wszystkich marzeń o szczęściu, wszystkich tęsknot, zeszły się teraz w jedno, stały sumą i zmieściły w tej chwili. W tej też chwili uczuł swą klęskę nie do przeżycia. Patrzał w drobne szczęścia pamiątki i rozumiał, że już nie są zapowiedzią, lecz obrazem rzeczy przepadłej. Ta to pewność zwaliła go z nóg. Upadł na twarz. Bezsilne łzy wylewał w głazy. Wył w kamienie. Całował zimną płytę. Wołał ku sobie Boga z głębi, z najniższego upadku. Tak długo leżał w szlochach modlitwy, aż się przed jego duszą ten czarny mur rozstąpił. Oczy, zalane potokami łez, zaprawdę ujrzały w głębinach niejasną postać. Stał nad nim nieomylny Sędzia, który trzyma w ręku ciężar i lekkość, rozpacz i radość, karę i nagrodę, — Przyjaciel, Nauczyciel i Wychowawca, — patrząc się w głębokość piekła jego duszy. Wtedy nieszczęśliwy począł błagać o zbawienie Xenii ze wszech swoich sił.