Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/073

Ta strona została skorygowana.

Przyjechali z tym projektem rozmaici mężowie amerykańscy, ażeby go w Paryżu sfinansować. Cała sprawa spoczęła w ręku osobistości, której inżynier Czarnca był bardzo blizki, lecz której imienia nie mógł wymienić. Miał możność widzieć na mapie i skopiować linię tej przyszłej kolei, miał spisane dokładnie tereny, które ona przetnie.
— O cóż teraz chodzi? — pytał z uśmiechem. — Chodzi o podróż do Ameryki Południowej — oczywiście — z pieniędzmi i tą mapą w kieszeni. Chodzi o skupywanie ziemi, którą przetnie ta kolej, od rozmaitych karboklów i cow-boy’ów, oraz wszelkich tamtejszych dzikusów, dojeżdżaczów i drapichrustów. Czy pan zdaje sobie sprawę, ile na takim zabiegu można zarobić? Za ile można sprzedawać ziemie przylegle do kolei, po jej wybudowaniu, kolonistom i osadnikom? Każdy centim da sto franków...
Nienaski potwierdzał, że to jest myśl godna zachodu. Ale czy sprawa budowy jest zupełnie pewna? A nuż się co zmieni? Można zostać z ziemią i lasem — bez grosza. Czy linia jest naprawdę już zatwierdzona i znana?
Na wszystkie te wątpliwości inżynier machał ręką. Wszystko pokrywał spokojnym uśmiechem. Interes jest murowany. Gdy Nienaski jeszcze o różne szczegóły rozpytywał, Czarnca rzekł kategorycznie:
— Jedź pan ze mną!
— A ja tam po co?
— Żeby zarobić w ciągu paru lat duże sumy.
— Nie mam przecie pieniędzy.