jest możliwe. Przepraszam panią bardzo za to moje wyrażenie.
Wytarła łzy chustką. Przy tej okazyi niepostrzeżenie, jak mniemała, usunęła palcem śniade smugi pod dolnemi powiekami.
Szybko oczyściła wargi z karminowej barwiczki. Nienaski patrzał, jak te usta, odzyskawszy swój przyrodzony kolor, stały się śliczne.
— Kiedyż — pytał — można odesłać paczkę? Jutro rano, dobrze? A o której godzinie?
Mówił to łagodniejszym już głosem, ale tylko w tym celu, żeby jakoś wybrnąć ze swego kłamstwa i powziąć napewno wiadomość ścisłą o adresie.
— Do pierwszej po południu jestem zwykle w domu.
— Pani mieszka tam, na rue Blanche Nr. 23?
— Tak, odnajmuję pokój umeblowany od jednej znajomej, króra ma zakład fotograficzny. Na drzwiach tego zakładu wypisana jest nazwa firmy — „Thérèse“. Są to drzwi ze szkłem matowem. Na tem szkle jest ta firma wypisana. Pierwsze piętro w podwórzu. Trzeba przejść chodnikiem całe podwórze, aż do schodów w głębi sionki. Na pierwszem piętrze...
— Będę pamiętał: Firma „Théresè“.
— A pan długo zostanie teraz w Paryżu?
— O, nie! Broń Boże! Dość już tego Paryża! Wyjadę stąd i to, na szczęście, już niedługo.
— Do Warszawy, do Krakowa?
— Nie proszę pani. Pojadę na bardzo długo do Ameryki Południowej.
Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/086
Ta strona została przepisana.