Czarne pióro na jej kapeluszu było wydatnym znakiem. Kryjąc się za filarami ulicy Rivoli, szedł wśród ludzi z oczyma utkwionemi w tej oznace Xenii. ścisnęło mu się serce, gdy zauważył, że wcale nie podążyła, według zapowiedzi, na plac Komedyi Francuskiej, lecz poszła pod arkady. Przystawała tutaj przed wystawami sklepów, osobliwie przed jubilerskiemi. Pocieszał się refleksyą, że to przecie kobiecinka, maniaczka biżuteryi, jak na tej ziemi od niepamiętnych czasów one wszystkie. Cosi fan tutte! Jej piękność była tego rodzaju, że zwracała powszechną uwagę. Przechodzący mężczyźni zatrzymywali się i pili ją oczyma. Ten i ów szedł w jej ślady, dłużej lub krócej. Gdy się zatrzymywała przed witrynami, zaglądali jej w oczy. Nienaski zza swych słupów widział ich i jej zachowanie się — i zlatywał w swą przepaść. Nie! Ze swej znanej przepaści zlatywał w otchłań nową, nieznaną, w głębię inną. Uśmiechała się do tych podskakiewiczów ulicznych w swój łobuzersko-uliczny sposób i szła dalej. Gdy jej który przecinał drogę i natrętnie lazł w oczy, niby to wymijała go, niby to marszczyła brwi... Wkrótce urwała się ta ulica udręczenia. Panna Granowska skręciła na rue Royale i przeszła ją całą. Nienaski biegł zdyszany, kryjąc się za słupami latarń i za drzewami. Przed wspaniałą szybą jubilera na rogu bulwarów, gdzie w elektrycznem świetle jaśniały olbrzymie kolie brylantów, naszyjniki, dyademy, kolczyki i pierścionki, stanęła na długo. Widać było, że marzy, śni, że uniesiona jest od zachwytu. Przeszkodził jej w tem młody jegomość, piękny paryżanin, wysmukły
Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/097
Ta strona została przepisana.