Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/101

Ta strona została skorygowana.

w towarzystwie jakiejś damy. Obiedwie siedziały przy stoliku, twarzami zwrócone do szyby, więc mógł je doskonale widzieć w bujnem świetle elektrycznych kinkietów. Towarzyszka Xenii wyglądała na notoryczną dame fatale. Była jeszcze młoda, przystojna, z pięknemi, czarnemi oczami, szczupła i wysoka. Miała na sobie wielki kapelusz, strusie pióra do pięt — usta, wnętrza nozdrzy i uszu ukarminowane, brwi uczernione, oczy podkrążone na śniado, całe palce pokryte błyszczącymi kamieniami, w uszach migotanie niby brylantów — słowem wszystko, jak się patrzy, istny mundur, uniform kobiecy. Xenia coś tej damie opowiadała z najgłębszem przejęciem. Nienaski doznał wrażenia, patrząc na ruchy jej ust, na gesty i skinienia rąk, że przed tamtą zdaje z czegoś relacyę. Cóżby był za to dał, żeby to sprawozdanie usłyszeć! Wiedziałby wszystko, ujrzałby nareszcie odsłonioną duszę Xenii! Lecz szyba kawiarni była zbyt gruba. Za nią to, za tą szklaną przeszkodą była tajemnica jego życia, dusza jego duszy, niewiadoma wszystkich zdarzeń. Usłyszał, a właściwie po ruchu warg Xenii, gdy umawiała się z garsonem o napój, poznał dźwięk wyrazu cassise — lecz wszystko inne było tajemnicą. Patrzał na towarzyszkę, na tę szczupłą brunetkę i zadawał sobie pytanie — co to za jedna. Domyślił się teraz, dlaczego to Xenia nie chciała, żeby z nią szedł dłużej. Miała tutaj naznaczone spotkanie z tą damą. Wpijał się oczyma w twarz tej kobiety i notował ją sobie w pamięci.
Niedługo mógł te obserwacye prowadzić, bo obiedwie wkrótce zapłaciły i wyszły. Ukryty za żelaznym