Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/129

Ta strona została skorygowana.

się i przechodziła obok fotela, na którym Nienaski siedział. On chciał pochwycić jeden z tych listów i przypadkowo, zamiast listu, pochwycił jej rękę. Tę rękę małą... W obudwu swych dłoniach zawarł ją, jak w kleszczach. Przyciągnął ku sobie oporną. Xenia nachyliła się z udaną niechęcią i oparła o jego ramię. Zapominając o wszystkiem na świecie, objął ją i ciągnął ku sobie. Stała się czerwona i zadrżała na całem ciele. Ubrana była w bardzo lekką suknię z jedwabiu, ładnie niegdyś skrojoną i uszytą, lecz mocno już zniszczoną i nawet poprzedzieraną. Śliczne jej kształty można było niemal widzieć poprzez ten wiotki i cienki jedwab. Przygarnięta mocniej, usiadła przez chwilę na poręczy krzesła. Lecz wnet powstała. Rzuciła mu w oczy frazes:
— Chce pan jeszcze bardziej mną pogardzać! Chce pan mieć dowód, jak dalece jestem istotą godną potępienia...
— Kocham panią wprost do szaleństwa! Nie! W zupełnej waryacyi!...
— A cóż na to powie pańska baronowa, Angielka?
— Baronowa jest starem pudłem siedmdziesięcioletniem.
— Wierzę w to!
— To łatwo sprawdzić. Pojedziemy i sprawdzimy.
— Ja z panem?
— Czy pani nic sobie nie ma do wyrzucenia?
— Skorpion przemierzły! Własnym się jadem zabija. Wesołości życia pan nie rozumie. Wesołości życia!...
— Wesołości... Tak, tak...