Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/137

Ta strona została przepisana.

— Duża koperta na trzeciej półeczce. Patrz mu na ręce!
Do sekretarza mówił po francusku, powtarzając dwa pierwsze zdania:
— Duża koperta. Na trzeciej półeczce...
Ów sekretarz przyniósł w istocie do rąk chorego kopertę, jak gdyby rzecz kruchą i łamliwą Czarna ręka Ogrodyńca z trudem wysunęła się z pod kołdry. Dwoma bezsilnymi palcami ujął brzeg koperty i niecierpliwie pytał obecnych:
— Czy nie przybył pan Czarnca?
Powiedziano mu, że nie. Wtedy zamknął oczy i, nie puszczając owej koperty, zdawał się drzemać. Minęło tak z pół godziny.
Ogrodyniec znowu się poruszył i zapytał:
— Czy nie przybył pan Czarnca?
Usłyszawszy odpowiedź, że inżynier jeszcze do domu nie wrócił, że telefonują po niego bez skutku do rozmaitych przypuszczalnych miejsc pobytu, chory otworzył oczy, skinął na Nienaskiego i polecił mu gestami wziąć ową kopertę. Gdy ten uskutecznił zlecenie, Ogrodyniec zaczął znowu mówić z trudem i przestankami:
— To mój testament.
— Ach, tak?
— Wypłacisz pan... legaty...
— Ja?!
— Rodzinie mojej w kraju, instytucjom, służbie. Wszystko tam... wyszczególnione... opisane... Co do joty. Za resztę kup owe... kopalnie... w kraju...
— Ja?!