Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/173

Ta strona została przepisana.

wybuch. Serce łomotało, jakby miało pęknąć. Czekał jednak cierpliwie i tak spokojnie, jak spokojną była defilada pani Neville w tej pustej ulicy. Gdy upłynęło ze dwadzieścia minut od jego wyjścia z pensyonatu, w oknie Xenii podniosła się spuszczona stora. Ta Neville zatrzymała się wprost okna i dała Xenii, w niem stojącej, znak białą chustką. Stora znowu opadła. Nienaski czekał, oparty ramieniem o mokry mur kamienny. Stało mu się to widowisko niemal obojętnem. Tylko było ciekawe.
Po upływie jeszcze dziesięciu minut drzwi kamienicy otworzyły się i Xenia wyszła cichaczem. Rozglądała się podejrzliwie na wszystkie strony, czaiła popod murem, biegła chyłkiem ku przyjaciółce. Zetknąwszy się, padły sobie w objęcia. Nienaski widział w blasku latarni, jak Xenia całowała gorąco w usta tamtę. Porwały się wreszcie pod ramię, przyczepiły do siebie i pomknęły w dół ulicy, raz wraz rozglądając się we wszelkich kierunkach. Biegły. Znał tam każdy kamień, każdą dziurę w chodniku, więc snuł się za niemi niepostrzeżony, jak upiór. Wyskoczywszy na bulwar Raspail, trafiły na wlokącego się fiakra i wsiadły. Nienaski nie miał czem jechać, nie było bowiem nigdzie drugiego powozu. Biegł tedy w dół ulicy pustym chodnikiem, na wpół obłąkany... Około hotelu „Lutetia“ trafił na wolny automobil, wskoczył weń i kazał ścigać fiakra, który w dali znikał. Domysły, wybuchy przypuszczeń, targanie duszy płomiennymi kłami bólu... Powozik, wiozący Xenię, minął Sekwanę, plac przed Luwrem, skręcił w ulicę Rivoli, wjechał w rue Royale i zatrzymał się wkrótce.