Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/178

Ta strona została przepisana.

dziwie wszystko jedno. Już się stało. Zapłacił i wyszedł. Lecz stało się inaczej, niż przewidywał. Xenia skinęła głową wysokiemu panu i szybko wsiadła do fiakra, który stał na końcu szeregu pojazdów. Rzuciła woźnicy adres swego mieszkania. Zatrzasnęła za sobą drzwiczki. Chuda szkapa pobiegła w kierunku Sekwany. Madame Neville, ów gruby i ów łysy, kiwając głowami, patrzyli za oddalającym się fiakrem. W pewnej chwili Neville wydała okrzyk tchórzowski, dostrzegłszy Nienaskiego, który wsiadał do automobilu, żeby swą narzeczoną „odprowadzić“ do domu. Na rogu czarnej Notre Dame de Champs wysiadł. Widział zdaleka, jak Xenia, wtulona w bramę, usilnie i wielekroć dzwoni, a dzwoni do bramy swego pensyonatu.


Rano, po nocy ohydnej, napisał do Xenii krótki list, w którym grzecznie oświadczał, iż widział ją, że zrywa z nią na zawsze wszelkie stosunki i nie chce jej widzieć na oczy. U dołu listu pomieścił przypisek, że adwokat wybrany będzie prowadził sprawę jej ojca, aż do ukończenia. List ten posłał do pensyonatu przez starego lokaja ze swego hotelu. Około godziny jedenastej, z małym pakunkiem w ręku wyjechał do Royan. Wagon klasy trzeciej, w którym siedział, był pusty, więc mógł po nim długo i do woli tłuc się od okna do okna, rozcierać skostniałe ręce i przebierać paciorki różańca swojej niedoli. Wieczorem przyjechał do Royan i zatrzymał się w jednym z hotelów nad plażą. Ciągle miał wrażenie, że się urwał, jak