Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/193

Ta strona została przepisana.

rzucił okiem na podpis, dostrzegł tam nazwisko najbardziej dla siebie nienawistne — Thérèse Neville. Ta damula z przesadną grzecznością, ale nieortograficznie, prosiła go, żeby zechciał pofatygować się do niej w pewnej sprawie bardzo osobistej, która inaczej nie może być załatwiona. Po przeczytaniu listu Nienaski miał w sobie powtórną istną zmowę instynktów, uczuć, nałogów, nędznych podświadomych afektów przeciwko wzniosłej budowli woli. Rzucił ten list wyniosłym gestem do kosza, — lecz szelma, bytująca w człowieku, wnet go stamtąd wydobyła.
— To Xenia podmawia tę damę... — myślał owemi najgłębszemi myślami, których człowiek nawet samemu sobie nie pozwala oglądać przy świetle. Podobnemiż uczuciami radował się bezgranicznie. — Któż to wie? Może ją dziś zobaczy... Może zobaczy... Xenię...
Gdy biła godzina czwarta, niby to nie zauważył, że to jest pora, gdy dawniej u Xenii bywał... Pojechał na rue Blanche Nr. 23. Skoro zadzwonił, otworzyła mu owa Neville. Poprosiła go do „atelier“. Usiadł na wązkiej kanapce i dość ostro zapytał, czego sobie odeń życzy. Dama siadła naprzeciwko niego i poczęła mówić z prosta, że go wezwała w interesie młodej znajomej, panny Granowskiej. Na zapytanie, wtrącone przez gościa mimochodem, czy panna Granowska mieszka w tym lokalu, Neville odparła również mimochodem, że nie. Okazało się, że Xenia mieszka w małym hotelu, w pobliżu parku Monceau.
— Więc co? — spytał Nienaski.
— Pan jesteś jedynym człowiekiem, Polakiem,