Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/213

Ta strona została skorygowana.

jesz ich nie czemkolwiek innem, nie obwarzankami i kuflami piwa, tylko ideami.
— Tylko jedną, jedyną ideą, która jest prosta i krótka, jak drąg żelazny: bierzcie dobro zrabowane wam przez przywłaszczycieli, dziedziców, spadkobierców, panów, milionerów, — chwytajcie dobro, wyrobione rękami waszych braci, — choćby byli ludźmi innej mowy i innego kraju, — bierzcie, — bo to wasze! Nakarmcie wasze dzieci, wesprzyjcie konających z biedy, dajcie choć jeden skuteczny lek cierpiącym, choć jeden na całe życie, dajcie choć jedną pociechę upadającym ze smutku życia w jarzmie.
— Przecież ja to właśnie robię, — mówił Nienaski z uniesieniem, — ja daję ludziom dobro, lek i pociechę!
— Pan? Cóż za bezczelne kłamstwo! Pan budujesz podwaliny swojej chimery, państwa, które będzie katownią ludu, taką samą, jak inne. Usiłujesz pan budować je przebiegle, przy użyciu zrabowanej myśli przewodniej, jedynej myśli o ratunku, którą żyje nędza. Tem też jesteś niebezpieczniejszy od wszystkich panów.
— Dla kogo jestem niebezpieczny? — krzyknął Ryszard.
— Dla tych, co już ocknęli się i noszą w sercu zemstę za krzywdę. Powiem panu jedno słowo, prosto w oczy, jak człowiek mężny człowiekowi roztropnemu. Oddaj ludowi coś podstępnemi sztukami wyłudził od zdziecinniałego starca i uchodź stąd w kraje swego marzycielstwa.
— Szkoda mi słów. Nie będzie zgody. To też