nicy poszczególnych działów pracowali dalej. Prowadzenia ogółu sprawy w imieniu i zastępstwie wdowy podjął się skwapliwie jej ojciec, pan Granowski. Brał walory z banków i przekazywał je zarządom kopalnianym, jeździł do córki i zdawał jej o wszystkiem sprawę, był tedy niejako łącznikiem i nieodzownem ogniwem tego wielkiego dzieła.
Córka powtarzała mu wciąż jedno — o testamencie. Wydobywała ów testament ze srebrnego woreczka i pokazywała — arkusz zakrwawionego papieru, gdzie ołówkiem, niezrozumiałymi kulfonami coś było nabazgrane, gdzie wyrazy zalane zostały przez strugi łez i wielkie krople krwi. Odczytywała tekst głosem surowym, niezłomnym, nakazującym, dodając, że wszystko tak ma być, jak napisał, — ani jedna jota, ani jedna kreska nie może być zmieniona! Groziła, że jeśli tak zaraz wdrożone nie będzie, jak rozkazał, to ona sama idzie do urzędów, władz, biur, do sejmu, wszędzie, gdzie należy, i sama w głos oświadczy, co w testamencie powiedziano. Majątek cały należy do kraju. Egzekutorami są ci a ci i mają prawo być wybrani do rady zarządzającej. Wymieniała nazwiska, tłómacząc te, które były oznaczone tylko literami, żeby ojciec wiedział, zapamiętał i podał, gdyby umarła, albo oszalała. Nie bolało jej nawet to, że też o niej Ryszard tak zupełnie w tym testamencie zapomniał. Ani centa! Ale dodawała wraz, że taki był, jej rycerz, więc ma być uszanowana jego wola. Gdy o tych sprawach mówiła, zjawiał się na jej twarzy uśmiech obłąkany, niewymowny, jak gdyby patrzała w oczy konającego małżonka i głos jego
Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/245
Ta strona została skorygowana.