Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/246

Ta strona została skorygowana.

słyszała, który w jej usta upływa, zacichając na wieki.
Stary pan Granowski nie przeczył, ani protestował. Ani jednem słóweczkiem, ani najlżejszym gestem. On tylko przezornie odwlekał chwilę zgłoszenia do władz testamentu aż do czasu zupełnego uspokojenia się Xenii. Wielokrotnie oglądał już i badał ów „testament“ i stwierdził, że to jest mazanina bez wartości i znaczenia. To też, pozostawiając w ręku Xenii ową szmatę, gromadził w swym portfelu dokumety wyraźniejsze, jak testament Ogrodyńca, akt ślubu i prawnego złączenia Nienaskiego z Xenią, akty prawne nabycia terenów węglowych na imię swego zięcia, koncesye i dzierżawy powierzchni gruntów, zajętych przez kopalnie, a nade wszystko książki czekowe. Oprócz tego starszy pan pilnie doglądał gromadzenia się i samych walorów, czystych zysków, o ile były, — na wszelki wypadek. Rozumował w ten sposób, że skoro ten poczciwy fiksat, który bez broni chodził do szantażystów, ażeby ich „przekonywać“ — nieboszczyk Ryszard — nic nie zapisał żonie w wyrażonym akcie, to obowiązkiem jego, ojca, i to najgłówniejszym, jest troska o zabezpieczenie losu tego rozżalonego dziś dziecka. Cokolwiekby tam miało być skutkiem owego zapisu przedśmiertnego, pan Granowski zaokrąglał sumy i to nie byle jakie. Nosił je przy sobie i pilnował, jak oka w głowie. Któż mógł wiedzieć, co wyniknie?... Znał przecie życie...
Gdy przyjeżdżał w odwiedziny do Xenii, był łagodny i na wszystko, co tam gwarzyła, zgadzał się bez protestu. Razem sobie popłakiwali. Ona szczerze,