W karnawale dopiero następnego roku Xenia zdecydowała się zdjąć żałobną czarną suknię i włożyć jasną... Stało się to w dniu koncertu znakomitego skrzypka, który w „przejeździe“ Kraków odwiedził. Po koncercie pewna grupa osób ze świata sztuki, literatury i dziennikarstwa, zbliżona do pań Lenty i Sabiny, otoczyła Xenię i niemal przemocą zabrała na tak zwaną bomblerkę. Xenia w tym czasie była już nieco mniej przygnębiona. Towarzystwo dwu starszych pań, zawsze wesołych, a tyle jej przyjaznych, starania ojca i żywy świat młodości, którym ją wciąż otaczano, — zrobiły swoje. Zaczęła na nowo spostrzegać piękno życia. Nie znaczy to wcale, żeby zapomniała o Ryszardzie. W tajemnicy przed wszystkimi gotowała się do porzucenia Krakowa i osiedlenia w pobliżu kopalni „Xenia“, gdzie już wynalazła pracę dla siebie, w biurze. Tam miała żyć tak, jak tego pragnął jej zmarły. Nawet przeciwko temu dziwactwu nie protestowano, przewidując, że wkrótce minie. Muzyka dawała teraz Xenii przedziwne ukojenie. Dlatego wybrała się na ów koncert. Nie umiała się oprzeć, gdy ją namawiano na jazdę do modnej restauracyi, — dała się zagarnąć.
Nie zdawała sobie z tego sprawy, że młodzież, która ją teraz wciąż, jak rój pszczół, otaczała, krąży tak pracowicie około milionów, których cyfrę fama, wałęsająca się próżniaczo po obszarach galicyjskich, conajmniej w dwójnasób powiększała. Nadto Xenia była piękna, teraz szczególnie, w swem zasłuchaniu się w echo zaświata, w głębokiej zadumie o sprawie, nie dającej się nigdy przemyśleć. Tak dawniej dbała
Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/251
Ta strona została skorygowana.