Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/253

Ta strona została skorygowana.

przeważnie malarze, rzeźbiarze, poeci — kwiat i chluba Krakowa. Wśród nich rej wodził młody malarz Leszek Śmica, który, jak wszyscy niemal polscy malarze, a jest ich wiele tysięcy, był „artystą z bożej łaski“, — „dużo umiał i widział“, ocierał się o wszelkie tajniki sztuki „na zachodzie“, a nadto miał swoją własną metodę wyrażania absolutu za pomocą cynobru, kobaltu i kremserwajsu. Był to prześliczny jegomość, ciemny brunet z niebieskiemi oczyma. Wspaniałe włosy, odczesane z jednego boku i białości czoła, czarną kaskadą spadały aż na wyświechtany kołnierz surduta. Artysta ten drwił z życia i śmierci, z praw i obyczajów, z cnót i występków. Był najzupełniej „z tamtej strony“. Znał tylko sztukę. Mówiono, że z kobietami postępował nieco za surowo, z niektóremi — nawet okrutnie. Jeżeli brak mu było pieniędzy, co się niezbyt rzadko zdarzało, a spostrzegł w ręku znajomej portmonetkę, obarczoną nadmiarem banknotów, brał „to“ do ręki z żartów dla obejrzenia powierzchni, — z żartów przerzucał zawartość, szydził dowcipnie z burżujstwa, wreszcie chował wyż wzmiankowaną portmonetkę do swej kieszeni, mówiąc: — Pani ma tego męża, (ewentualnie — brata, albo matkę), — a ja co mam? Długi! Teraz mi akurat dyabelnie potrzeba na zapłacenie jednego burżuja... Da Bóg doczekać, to się to pani zwróci z podziękowaniem... — Oczywiście uchodziło to wielokroć pięknemu figlarzowi. Życiorys jego pełen przygód tego rodzaju. Najcharakterystyczniejszym jednakże w życiorysie tego zawadyaki był pewien zakład wygrany w Paryżu. Pito w knajpie. Mieszkała w tejże dziel-