nicy sama jedna młoda panna, polka, studyująca coś tam w Sorbonie. Była ładna, ale głupio skromna i nad potrzebę — zastrachana. Nie znała się z nikim z kolonii polskiej, zajęta wyłącznie swemi studyami. W gronie genialnych artystów knajpujących mówiono o niej. Stanął gruby zakład. Leszek Śmica podjął się pójść o tejże nadrannej godzinie do mieszkania owej panny w wiadomym celu. Istotnie zaraz poszedł. Zadzwonił do drzwi kamienicy. Gdy odźwierni pytali go, do kogo idzie, wymienił nazwisko owej panny i jakieś podał legitymacye przekonywające, bo go wpuszczono! Przyszedł do jej drzwi i zakołatał. Gdy przybiegła wystraszona, pytając, kto się dobija, Śmica wymienił jakieś tam nazwisko i żądał, ażeby go do siebie wpuściła. Oczywiście, skromnisia z przerażeniem odpowiedziała mu przez drzwi, że go nie zna i żądała, żeby natychmiast precz się wynosił. Wówczas Leszek począł walić w jej drzwi, kopać w nie nogami, łomotać. Owa panna w strachu uciekła do swego łóżka i nic już nie odpowiadała. Wówczas artysta zemścił się za jej upór w sposób wyrafinowany. Mianowicie — zostawił pode drzwiami owej polskiej wiochny dowód tak niezbity swojego tam pobytu w nocy, że nikt nie miał wątpliwości o hańbie panny. Zeszedł spokojnie i wrócił do kompanii... Nazajutrz pannicę wyrzucono z domu z betami i długo, zapewne, musiała szukać w Paryżu lokalu osoba, mająca tak nocnych (nie) znajomych.
Ów Leszek Śmica zagiął obecnie parol na smutną wdówkę, Xenię. Postanowił przygarnąć i ogarnąć damulę wraz z jej walorami i całym smętkiem. Lecz,
Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/254
Ta strona została skorygowana.