go ze strony filozoficznej i społecznej. Skończyło się, oczywiście, na cytatach z Benedetta Croce. Poeta nie mógł sobie odmówić przytoczenia jednego aforyzmu z Cultura e vita morale. Mówił tedy dosłownie wyrazami Croce’go: „Il socialismo? Credo che sia morto“... Stąd wychodząc, Jaktor chciał swej pięknej słuchaczce wyjaśnić rolę poety w nowoczesnem społeczeństwie, rolę pracy poety w dorobku ludzkim i udowodnić, jak dalece myliła się, mówiąc, iż nic nie robi.
Był to wszakże szczegół źle do tej rozmowy wybrany. Xenia pobladła i stawała się coraz bardziej ponurą. To nazwisko pisarza przypomniało jej chwilę jedną, tak, zda się, niedawną. Czytał jej coś z włoskiej książki. Tak się właśnie nazywał ten pisarz: Benedetto Croce. Po swojemu zapalał się, dowodził, chodząc po pokoju. Nie chciało się jej wtedy słuchać. Była innemi, lekkiemi myślami zajęta. Powiedziała mu to w przykry sposób, iż ją wcale nie obchodzi, co on czyta i mówi w owej chwili, — aż zamilkł. Czemuż wtedy nie słuchała? Któż wiedział? A teraz do niej coś taki oto wałkoń mówi o tem samem, a ona nic nie wie, bo go wtedy nie posłuchała. A może teraz ma do niej o to samo żal? Jakżeby go za tamtę chwilę przeprosić? Poczuła w sobie jego ówczesny żal i swój dzisiejszy, niezwyciężony, nieprzemożony... Zębami zagryzała na ustach jęk. Siedziała naprzeciwko poety Jaktora, który bawił się jej rękawiczką, grzecznie uśmiechnięta. Słuchała, co mówił. W pewnej chwili wtrąciła.
— Nie rozumiem tego, co pan mówi.
Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/258
Ta strona została skorygowana.