Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/264

Ta strona została skorygowana.

wiłbym dobrze „trafionego“ kotka z jednej strony, a z drugiej strony myszkę. To byłoby coś „tak ślicznego“, że pani Hornowa dostałaby drgawek z zachwytu. Drgałaby przez cały czas jesiennej wystawy.
— Ileż to mógłby kosztować taki konterfekt?
— Nie pójdziemy o to do wójta! Jak na jedyną w tym kraju milionerkę, — powiedzmy...
— Milionerkę! Czasy mamy ciężkie! Czy pan tego nawet nie odczuwa, że mamy finansowe przesilenie?
— Ja nie odczuwam finansowego przesilenia? To jest jedyna rzecz, którą odczuwam do gruntu, do ostatniej kurtki, którą odczuwam jak nikt w tym kraju.
Pito coraz bezładniej. Młody muzyk począł odwalać na pianinie swe kompozycye, — któryś z literatów chciał uczynić zadość życzeniu pani Lenty i przesiąść się na kanapę. Ale że trudno było dostać się tam drogą naturalną, więc przemycał się pod stołem. Trwało to bajecznie długo, gdyż przejście obfitowało w przeszkody. Gdy się wynurzył między damami na kanapie, był rozczochrany, jakby wracał z wycieczki na Orlą perć. Xenia śmiała się do rozpuku, pokładała się od chichotu, — na pozór z tego, że ów literat przekradał się pod stołem, — lecz w gruncie rzeczy z czego innego. Oto Śmica stawał się bezczelnie odważnym. Literalnie nie mogła obok niego siedzieć. Znajdowała, że to jest ordynarne i chamskie, lecz czuła, że ją wino zupełnie rozkleiło.