Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/266

Ta strona została skorygowana.

Tyfus, który nazajutrz lekarze stwierdzili w organizmie Xenii, musiał ją od dawna nurtować. Pan Granowski sprosił specyalistów, a ci na konsylium orzekli o niewątpliwości tej właśnie choroby. Przeniesiono wdowę do zakładu, do cichego pokoju, którego okno wychodziło na cichy ogród. Białe miała łóżko i biały koc na nogach. W oknach ciężkie firanki, zapuszczone nocami aż do dolnej ramy...
Było jej tu jak gdyby lepiej, niż tam, gdzie stale mieszkała. Nie chodziła już ciemnemi jaskiniami swego podziemia. Nie tęskniła. Wielkie bóle głowy zamykały jej oczy, odwracały wzrok w jakoweś inne dziedziny i postronnymi, przymusowymi obrazy napełniały widnokrąg.
Popłoch się uczynił wśród młodzieży. Szerzyły go dwie przyjaciółki, które tyle sobie obiecywały po nawróceniu się smętnicy. Codzień przychodziły w odwiedziny, lecz nie zawsze je wpuszczano. Jeżeli której z nich wolno było wejść do pokoju, to tylko do jego środka, mało gawędzić i bez podawania ręki. Siedziały tedy w rozmownicy domu zdrowia, biorąc sobie do asysty we współczuciu to tego, to owego z młodych ludzi. Panowie nie byli dopuszczani przez lekarzy do pokoju chorej. Stan jej był bardzo ciężki. Gorączka stała i wielka. Towarzystwo, wyczekujące na wiadomości w poczekalni, badało w sposób bezowocny przyczyny i miejsca możliwości inkubacyi tej choroby. Przychodzono do wniosku, że pacyentka musiała napić się wody, gdy sama jeździła do kopalni, co przedsiębrała ostatnimi czasy dosyć często. Na