Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/276

Ta strona została skorygowana.

to okna. — Nie masz potrzeby podpatrywać! Już tamte podstępy skończone. Sama ci powiem wszystko Bo przecie nie żyje już Teresa Neville... Czy ja zrobiłam co złego?...
Zapuściła i uwikłała palce we włosy. Kajała się:
— Czy ja zrobiłam co złego?... Czy ja zdradziłam?
Czuła, że popełniła to wszystko, co być mogło, w sercu swem, we krwi, w żyłach, w żądzy. Broniła się:
— Alboż nie miałam wtedy serca i żył, pełnych krwi i żądzy? Odbiegł mię rozum... On mówił, iż to są „święte pieniądze ludu polskiego“... Na to wszyscy odpowiadali, że to jest śmieszny sankiulotyzm i doktrynerstwo. Ciskałam w tamtym szynku „święte pieniądze ludu polskiego“. Tak! To jest prawda!
Serce jej rozdarło się na dwie połowy. Głębokie jakoweś zapomnienie niweczyło myśli. Zostawał w ciele tylko żal... Żal pięknej młodości, blasku słońca, dolin tatrzańskich i ich kwiatów fiołkowych...
Wtem zadrżała od strasznego zimna, jak tamto małe drzewko w ogrodzie. Zimno! Trwoga! Szał!
Posłyszała, że Ryszard wszedł na schody. Dzwoni!
— To Ryszard! — wyszeptała, nasłuchując w śmiertelnem wzruszeniu.
Rozwartemi oczyma patrzała w mrok. Widziała poprzez drzwi zamknięte. Skrwawiony taszczy się po schodach, ciągnie za sobą rzekę krwi. Upadł pod