Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/024

Ta strona została przepisana.

niańkę w jednym z domów angielskich, gdzie oddawano tej małej pochwały za pracowitość i pieczołowitość względem dziecka. Później pani Oscalai poznała całą rodzinę Donati i przychodziła jej poniekąd z pomocą, rekomendując Isolinę, jako camerierę do znajomych domów angielskich, czasowo goszczących we Florencji, a dla brata jej wynajdując posady. Rodzina Isoliny składała się z ojca Umberto, roznosiciela gazet, — matki sprzedającej czasopisma i wydawnictwa zeszytowe w maleńkim sklepiku na jednej z najruchliwszych uliczek starej Florencyi, — z wyrostka imieniem Cesare, urwisa z pod ciemnej gwiazdy, — i dwu niedorosłych dziewczyn — Inez i Yole. Isolina była właściwie główną podporą tej rodziny, aczkolwiek powinien był spełniać tę rolę nicpoń Cesare, starszy od niej o lat kilka. Isolina miała najwyżej lat szesnaście i mogła służyć za typ, czy wzór pięknej włoskiej dziewczyny z ludu. Włosy jej były krucze, wpadające w odcień niebieski, i wiły się w puklach i skrętach, jak u Mulatki, czy Arabki. Czarne oczy, osłonione długiemi rzęsami, wielkie, zmysłowe, marzące od dzieciństwa miały połysk jak gdyby żywego srebra, przelewający się w ich głębokiej, iście nocnej ciemności. Zarys nosa, jak gdyby rzeźbionego w niezniszczalnym onyksie, zakrój karminowych ust, ucho i szyja, kształt drobnej postaci i powabne ruchy — wszystko było w niej niby wykwitem przedwiecznej, etruskiej, czy rzymskiej, rasy plemienia. Szczególnie uderzający był jej uśmiech dziecięcy i radosny, a zarazem po ludowemu wzgardliwy i niedowierzający, obecny w twarzy nawet wówczas, gdy wielkie oczy patrzyły