Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/079

Ta strona została przepisana.

umożliwi i, poniekąd (dla żyjącego pokolenia widzów), ułatwi. Praca jego polegała na czem innem, — na poszukiwaniu własnej formy malarskiej. Nie zadawalniały go koncepcye poprzedników, usiłujących wyrazić swe dusze za pomocą kształtów, złożonych z abstrakcyjnych sześcianów, walców, kul i wszelakich brył geometrycznych. Nudziły go również złudzenia futurystów, iż odtwarzają, dajmy na to, ruch, jeżeli nakładają jakąś figurę, zastygłą w pewnym momencie czasu, na inną i rzecz na rzecz w ruchu. Wszystko to było nieudolną starzyzną, macaniem w ciemności. Jego dusza, opętana wciąż teraz stałemi pasyami, przypadającemi nań ze świata zewnętrznego, wytryskującemi z tych samych ciągle faktów, rzeczy, przedmiotów, zawierających w sobie, jak symbole, tysiące zjawisk, — poszukiwała, ażeby się uciszyć, czy na nowo podnieść, formy malarskiej, któraby, na podobieństwo lustra, odzwierciadliła tamte fenomeny i widma ducha. Śnica opanowany był żądzą wyjścia niejako ze siebie, erupcyi całej wewnętrznej iścizny, przewyższenia siebie o dwakroć, trzykroć, dziesięćkroć, pokazania w jednym znaku wszystkiej swej furyi. Dusiła go rzeczywistość. Czas mu uciekał, jak woda z pękniętej konwi. Ziemia pod stopami paliła się i drżała. Rozjuszały go nagromadzone dzieła sztuki i wielkie żądze, które te dzieła zawierają w sobie. Pogardził Florencyą, tem zbiorowiskiem obrazów, nienawidził starych pacykarzy, dawnych „mistrzów”. Palił się w nim dyabelskiemi ogniami do ostatniej granicy wysubtelniony bandytyzm, czyli artystyczna finezya. Ileż to razy stał przed drzwiami