drzewami. Viale dei colli, wśród kwiatów ogrodu Boboli, — z tamtą rozmawiał w ciemnych głębiach kościołów i w salach starych pałaców, przed nieśmiertelnemi malowidłami Giotta i rzeźbami Verocchia. Byłby synem królewskim, twórcą, panem, rozkazodawcą, weselnym w duszy artystą! Teraz został ponurym oberwańcem, malarzem bez przyszłości, poszukiwaczem sposobu nie do znalezienia, „tym Śnicą“. Ale trzeba trafu, że w takim stanie ducha kiedyś na ulicy spostrzegł pana Granowskiego, jadącego w automobilu. Na tym panu spoczęły jego wilcze oczy, jako na uzurpatorze jednej części tego, czem mógłby być „ten Śnica“. W złą się to stało godzinę. Coś wtedy zapaliło się strzelistym płomykiem...
Tematy malarskie Śnicy były to kształty pewnych przedmiotów fizycznych, zamykające w sobie wszystek żar ogniów piekła. Srebrny worek Xenii z zawartym w nim testamentem; testament, pisany w gzygzaki, przypieczętowany wielkiemi kroplami krwi, kapiącej z nosa człowieka, który kona; wiekuisty, wiecznotrwały, tkwiący w mrokach nieskończoności uśmieszek Xenii, której głowa dawno już dawno stała się gołą czaszką, a której usta dawno już dawno zżarło robactwo. Opętany przez te pomysły Leszek Śnica zarysowywał i zamalowywał liczne płótna i kartony w swej pracowni na górze willi De Granno.
Pan Granowski miał w tem pewną rozrywkę, że na piętrze gnieżdżą się ludzie. Nie było w domu tak pusto i głucho. Nie widywał i nie słyszał tej biedoty, gdyż pani Śnicowa z synem mieściła się niebezpośrednio nad jego pokojami. Nad głową swego pana
Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/082
Ta strona została przepisana.