— Co-gio-fie-ma-tri-vanti!
Isolina przeraziła się. Upadła na duszy i biegła dalej zgarbiona. Smrodliwy strach obleciał ją, jak fetor zgniłego mięsa. Cwałem, cwałem biegła przed siebie co tchu w piersiach, szepcąc w znikczemnieniu i głupocie:
— Ojcze, ach, ojcze! Babbo!
Lecz rozerwały się już niepojęte, tajemnicze gązwy dwu istnień, spajające w jednę całość ojca i dziecko. Rozdarty został anielski hymen duszy dziewiczej przez zewnętrzny a niezwalczony wdzięk płci męskiej.
Upały florenckie uniemożliwiły panu Granowskiemu pobyt w mieście o tej porze. Zapadło postanowienie wyjazdu nad morze w okolice Viareggio. Pewnego dnia „ekscelencya“ ruszył automobilem w towarzystwie Catona, ażeby szukać odpowiedniej willi, lub hotelu. Ponieważ obawiał się zostawić na lato swych gości samych w willi De Granno, zaproponował pani Śnicowej, żeby również wyjechała. Tłómaczył jej iż pobyt w nieznośnych upałach Florencyi może być szkodliwy dla jej synka, a morze doskonale mu posłuży. Oczywiście, matka zgodziła się skwapliwie, a Śnica postanowił również jechać „dla studyów morskich“. Isolina otrzymała zawiadomienie, iż jedzie z panem na lato. Dzień nieobecności pana Granowskiego i Catona w domu nastręczył się Isolinie, jako termin czynu. Dała znać Cesaremu. Ten przyszedł w biały dzień, uzyskawszy na parę godzin zastępstwo swych czynności tramwajowych. Wpu-