Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/141

Ta strona została przepisana.

scine, młody człowiek zapytał z najniewinniejszą minką, dokąd Isolina zmierza, gdzie mieszka. Gdy mu z domieszką śmiesznej pychy powiedziała, że w willi „De Granno“, z prostotą, uśmiechając się łagodnie i miło, w najniewinniejszej myśli zapytał, czyby nie zajechała najpierw do niego. Takby pragnął zapoznać się bliżej, w dłuższym, swobodnym rozhoworze poznać jej smutki wewnętrzne, lek na nie znaleźć, ciche ukojenie. Mieszka za miastem, w Settignano. Ma tam swój własny dom w ogrodzie. Nikt ich nie zobaczy, gdyż pojadą zamkniętym fiakrem aż na miejsce, aż do drzwi willi. A w samym domu, oprócz starego stróża, niema nikogo. Isolina w pierwszej chwili żachnęła się i nie chciała słuchać, lecz, nim pociąg stanął, zmieniła zdanie. I oto, wysiadłszy z pociągu każde oddzielnie, spotkali się na Piazza della Stazione i szybko wsiedli do zamkniętej karetki. Vetturino, trzaskając z bata, pędził przez wąskie ulice Florencyi. Isolina, wtulona w głąb pojazdu, nasłuchiwała. Czuła żywą radość na myśl, że nie jest samotna. Ach, nie stanie wobec pustego ogrodu willi De Granno! Westchnęła z ulgą, przypomniawszy sobie pewnik, że już nie usłyszy nawoływania ojcowskiego w wąskich uliczkach. Nie uderzy jej już bezlitosnym batem płacz nieszczęśliwej starości! Nie doleci już do głębiny serca straszny żal, zawarty w jego wiecznem wołaniu. Była szczęśliwa...