Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/158

Ta strona została przepisana.

— To jest właśnie najcięższe moje zmartwienie... rzekła piękna pani ze zmarszczonemi brwiami i bolesnem zagryzieniem grubo ukarminowanej dolnej wargi. — Jesteśmy rozdzieleni. On po tamtej stronie frontu, ja po tej. Byłam na kuracyi w Kissingen, gdy wojna wybuchła. Nie mogłam dostać się do domu, zdążyłam tylko do Krakowa. I oto pochłonęła mię ta nowa i cudna praca.
Mecenas Naremski, w milczeniu przysłuchujący się tej rozmowie, wtrącił subtelnym półszeptem:
— Dzięki wojnie posiedliśmy najdzielniejszy talent organizacyjny, jedną z mocniejszych współpracownic w dziele wskrzeszenia państwa polskiego.
Pani Żwirska ukarała pochlebcę przerywającym gestem i zwróciła się znowu do milionera:
— Wchodzę odrazu w swa rolę. Zaczynam dziś czynność od jednej z najsilniejszych w Polsce firm finansowych. Baczność!
— Staję do apelu.
— Z jaką sumą? — pytała piękna pani czarodziejsko uśmiechnięta.
— Słuchajcie! Słuchajcie! — mówił mecenas do otaczających ścian, krzeseł, szaf i stołów.
— Z jaką sumą? — namyślał się pan Granowski...
— Cóż może, chudopachołek, bourgeois, zaskoczony przez wojnę? Jakieś... czyż ja wiem? Jakieś sto tysięcy koron... — mówił, jak gdyby prosząc o pobłażliwość.
Pani Żwirska złożyła ręce i wywróciła do góry nogami piękne oczy. Mecenas już trzymał rozwarty arkusz papieru z herbem narodowym, tytułami i na-