Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/171

Ta strona została przepisana.

Włoszech, życie wydrwigrosza, głodomora, łazanka, półlazzarona, „artysty malarza“ z obecną swoją mocą, trząsł się ze wściekłości i rżał z uniesienia. Tam nędzarz, tu potentat. Potentat istotny. Wojna to uczyniła, iż świat przed nieustraszoną źrenicą i pod zaciśniętą pięścią stanął otworem. Otworem stanęły wszystkie drzwi domów, zatrzaśnięte stale skrzynie, pękały wszelkie prawa, jakiekolwiek i kiedykolwiek kto pisał, rozsypywało się w proch tchórzliwe ludzkie serce, — serce takie samo właśnie, jakie on sam, dziś nieustraszony wojownik, przed sześcioma tygodniami nosił pod cywilnem odzieniem. Znał tamtę nędzę, to też lubił teraz przyglądać się jej, jako zewnętrznemu przedmiotowi. Zachwycało go życie bojowe, wędrowne, niepewne dnia ani godziny, pełne awantur niewysłowionych, przygód i zdarzeń fantastycznych, którychby nie zdołał wyśnić poeta o najbujniejszej wyobraźni. Otwierało się przed nienasyconą wrażliwością wnętrze wspaniałe i nad wyraz ciekawe. Za każdem wzgórzem i za każdym lasem były nowe objawy jej fantasmagoryi, które wysuwały się wciąż, jak przedziwne obrazy z tajemniczego wnętrza czasu i przestrzeni. Wkraczanie do wszelkich zbudowanych domów według woli i upodobania, lustrowanie dworów i pałaców, widok wciąż nowych osób, stosunków, rzuty źrenicy w najbardziej powikłane wypadki, rozdawanie łask i kar, rządzenie żywotami i losami ludzi, według tajemniczego interesu wojny, który mógł się, w miarę okoliczności, utożsamiać z kaprysem jednostki, — był to istotnie artyzm. Nigdy dosyć nie można było tej sztuki natworzyć