ukryci rosyjscy żołnierze. Półkompania uszykowała się natychmiast i odpowiedziała strzałami. Ale jej kule dźwięczały po szybach chat, gdy tymczasem ranni żołnierze wili się w krwi na gościńcu. Porucznik spostrzegł, że jedynie przez nagłe opanowanie całego osiedla może się uratować. Zakomenderował atak na bagnety. Żołnierze ze wściekłym impetem rzucili się naprzód i w jakie piętnaście minut opanowali wszystkie obejścia wioszczyny. Trzydziestu kilku dragonów rosyjskich, którzy, spieszywszy się, urządzili zasadzkę w tej wiosce, dopadło koni ukrytych za stodołami i galopem pognało w pola. Porucznik Śnica był panem placu. Kazał ostrzelać jeźdźców, umykających w kierunku zachodnim, a gdy znikli zupełnie, wrócił na wiejską drogę. Tu miał siedmiu swoich żołnierzy zabitych, trzech ciężko, a kilku lekko rannych. Żołnierzy opanowała wściekłość. Porucznik trząsł się, jak w febrze. Cała akcya z dragonami trwała ze dwadzieścia minut. Należało opatrzeć i przygotować środki transportowe dla rannych, — pochować zabitych. Przedewszystkiem porucznik chciał porachować się z mieszkańcami. Poleciwszy sanitaryuszom zajęcie się rannymi, sam rozkazał natychmiast przetrząsnąć wieś od poddasza do ostatniego kartoflanego dołu i, kto żyw, dostawić przed swe oblicze. Nim ranni byli zaopatrzeni, a dla trupów dół wykopano, — w zbitej gromadzie pod ostremi bagnetami stało czterdziestu pięciu chłopów, kupa bab i dzieci. Porucznik kazał odtrącić precz baby i dzieci, a chłopów ściśle otoczyć. Stanął przed nimi i zapytał, czy wiedzieli, że Moskale są we wsi. Nie
Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/187
Ta strona została przepisana.