że niema żadnych. To go starszy strzelił w pysk z jednej i z drugiej strony, aże się nogami nakrył. I znowu cosi wywrzaskiwał o spalonej wsi, a co to zaś za wieś, któż go ta wie... No, to pokazał im postronki w chomątach, jako że innych nie ma. Przystali. Powywłóczyli postronki z chomąt i poszli z nimi na górkę. A co się tam działo, tego już nic nie wie. Na pytanie, skąd się wziął piąty postronek, kiedy w chomątach było ich tylko cztery, sołtys z wahaniem odpowiedział, iż go ten wachmistrz kopał nogami, żeby dawał natychmiast piąty postronek. Przyniósł z obory piąty postronek, stary, od krowiny, a na co miał być ten użyty, to także nie wie.
— Nie wiesz? — zapytał kapral.
— No, teraz to już wiem. A wtedy nie.
— Sumiennie mówisz, że wtedy nie wiedziałeś?
— Wtedy mi się widziało, że z tamtymi nie będzie dobrze.
— Aleś przyniósł?
— A cóż ja... Byłem za sołtysa. Wybrały mię. Ja się nie napierał. Kazali Moskale przynieść... Cóż ja krzyw?
Sąd odbył krótką naradę. Sekretarz spisał treść wyroku. Sołtysa wyprowadzono na podwórze i ustawiono go pod ścianą tejże obory, w której wisieli zamordowani kawalerzyści. Śnica przechadzał się po dziedzińcu, między gnojówką i wrótnią stodoły. Usłyszawszy treść wyroku, wyszedł na ulicę wiejską i uszykował swój oddziałek w linię. Stanąwszy przed frontem, ogłosił żołnierzom treść wyroku, powziętego przez sąd polowy. Sołtys, który dopomagał do spełnie-
Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/195
Ta strona została przepisana.