franta, a terminów komornego strzegł, jak oka w głowie. Ale młokos czynsz zapłacił i nic mu nie można było zarzucić. Wyśledzono, że się stołuje w garkuchni na Grzegórzkach, z takimi, jak on sam koleżkami. Jedli tam całą bandą, a potem rozchodzili się w różne strony. Gospodarz nie chciał rozwodzić się wiele o tym lokatorze. Zapewnił tylko panią Celinę Śnicową, iż może spać spokojnie, gdyż tam już on, Brosikiewicz, napewno bandyty pod swój dach nie wpuści, Na ucho zaś, konfidencyonalnie, szepnął w sensie wyjaśnienia, iż jest to „wschodni legionista“, który tu do czasu szuka schronienia. Pani Celina nie bardzo zrozumiała, co znaczy termin „wschodni legionista“ i czemu taki musi szukać schronienia, ale udała, że teraz jest już zupełnie spokojna, gdyż wyjaśnienie gospodarza jest samo przez się wystarczające. W gruncie rzeczy gospodarz pogardzał młodym człowiekiem z górki, jak pogardzali nim wszyscy świadomi rzeczy. Dla błahego powodu, — sprawy przysięgi na wierność cesarzowi Austryi, — porzucił wraz z innymi legionowe szeregi i, zamiast walczyć na polu chwały, wolał wałęsać się przy robocie nieodpowiedniej, w cegielni, albo ślęczeć sobie spokojnie po nocach nad książką. Lokator ślęczał w istocie nocami nad książką, o ile miał naftę w swej krzywej lampce. Stosy książek przynosił do siebie i stosy odnosił, — coś tedy musiał wyczytywać nocami.
Pani Celina, której Wikcia najrozmaitsze plotki i wersye o lokatorze znosiła, z braku innego do rozmowy tematu, zwróciła uwagę na jego bytowanie. Z altany w ogrodzie, gdy obiedwie ze służącą zaba-
Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/206
Ta strona została przepisana.