Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/211

Ta strona została przepisana.

upływie jednej nocy. Dlatego to Jasiołd ślęczał nocami, wypalając nadmierne ilości nafty w swoim kaganku.


Pewnego popołudnia żołnierz z oddziału porucznika Śnicy przywiózł dużą i ciężką drewnianą pakę z zapasami żywności. Żołnierz ów nie mógł czekać na widzenie się z panią porucznikową, której w domu nie było. Zostawił pakę służącej Wikci i ruszył co prędzej na miasto, ażeby „się meldować“. Po powrocie pani Celina mocno była zaciekawiona, co nadesłana skrzynia zawiera, ale obiedwie ze służącą nie mogły bez odpowiedniego narzędzia podważyć zwierzchniego wieka, które było mocnemi gwoździami na głucho przybite. Udały się do gospodarza domu, ale ten, jak na złość, był nieobecny. Właśnie wtedy wrócił z roboty „cywilny legun“ i przemycał się na swoją górkę. Wikcia szepnęła pani, żeby go zawołać do otworzenia posyłki. Po pewnem wahaniu pani Śnicowa przystała na to, wspomniawszy sobie miłosiernie, że można będzie i temu głodomorowi dać coś z obfitych zapasów, jeśli je w istocie nadesłana paka zawiera. Wikcia z roziskrzonemi oczyma ruszyła na strome schodki, ażeby spełnić polecenie swej pani. Gdy zastukała, Jasiołd nie odrazu otworzył. Musiał to przecież uczynić, gdy Wikcia energicznie jęła się do niego dobijać. Skoro wyłuszczyła propozycyę, żeby zeszedł na dół i otworzył skrzynię, z którą we dwie nie mogą sobie dać rady, za co mu pani zapłaci, że „nie będzie żałował fatygi“, powiedział, że zaraz zejdzie. Jakoż usłyszano jego wątpliwe kroki. Za-