Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/265

Ta strona została przepisana.

z cynicznym uśmiechem na ustach, to też młodociany ex-legionista coraz trwożliwiej w jego obecności te sprawy poruszał. Pomimo takiej na pozór awersyi polityki, milioner z wielką forsą pracował politycznie. W starym gmachu pouniwersyteckim na rogu ulicy Gołębiej i Jagiellońskiej, gdzie mieściła się intendentura i składy wojskowe legionu zachodniego, pan Granowski, wysoce ceniony ze względu na swe wielkie ofiary pieniężne, miał na jednem z pięter swój specyalny zakamarek do pracy. Skupiały się wokół jego osoby „żywioły“ ruchu i czynu, odbywały nieustanne posiedzenia i narady, trwające za dnia, a nieraz późno nocą. W brudną bramę tego odwiecznego domostwa wkraczały setki i setki młodzieży legionowej dla zaopatrzenia się w wojenną odzież, bieliznę, uzbrojenie, rynsztunek, amunicyę. Ogromne braki w każdej z tych dziedzin zastępowano wówczas, na początku wojny, wszelkimi środkami i łatano na gwałt wszelkimi sposoby. I tu właśnie dla pana Granowskiego stało otworem pole działania. W małej, po średniowiecznemu sklepionej, dusznej izbie zasiadali do dyskusyi i skutecznej rady mężczyźni i kobiety o gorącem sercu, których troską było wyekwipowanie materyalne i namaszczenie duchowe młodych relutonów czyli „chłopaków“, — inaczej „chłopców“. Radzono nieskończenie. Wygłaszano mowy i kontrmowy. Spisywano ogromne protokóły posiedzeń, tworzono sekcje, oddziały, komisye i podkomisye. Ran Granowski nie mógł dać sobie rady z samem tylko własnem pisaniem, należąc do niezliczonej ilości sekcyj i komisyj. To też najmował do roboty