Xenii nietknięty, a każdy mebel, sprzęt, szczegół z pietyzmem przechowywany tak i na tem miejscu, gdzie w tej izdebce zostawiła go po raz ostatni. To istotnie wzruszyło i pociągnęło starego pana. Nikomu nic nie mówiąc, przeciwnie, mylnie poinformowawszy Jasiołda, panią Śnicową i wszystkich z Enkaenu o kierunku swej wyprawy, pan Granowski wyruszył z przedmiejskiego hotelu końmi do Debrzów.
Przybył na miejsce późnym wieczorem, rozkwaterował się zaraz w pokoju, przeznaczonym na mieszkanie i „przycupnął“. Pora roku i bieg wypadków sprzyjały przedsięwzięciu. Była późna, słotna jesień.
Dwór w Debrzach należał do najstarszych w całej okolicy. Był to dom drewniany, szeroko rozsiadły, z łamanym, „francuskim“ dachem gontowym, na podmurowaniu i dwiema wystawami na ceglanych słupach, od strony dziedzińca i od ogrodu. Zakończenie obudwu skrzydeł starego „pałacu“ zamykały dwie drewniane wieżyce, szerokie, nakryte kopulastymi dachami, na których szczytach skrzypiały dwie zardzewiałe chorągiewki na żelaznych szpikulcach. Każdy z tych dwu groźnych donjon’ów mieścił wewnątrz po dwie izdebki, na górze i na dole. Do górnych wchodziło się po schodach z zewnątrz misternie przystawionych, równie stromych, jak nadpróchniałych, gdyż, niestety, przez lat szeregi stały na szarugach i mrozach bez żadnego zgoła nakrycia. W sławnych na okolicę i widocznych zdala wieżach debrzowskich mieściły się pokoje gościnne. Pod nieobecność gości, kwaterowali tam w czasie wakacyj panicze, pod nieobecność paniczów sypiały
Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/277
Ta strona została przepisana.