Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/278

Ta strona została przepisana.

pokojówki, wskutek czego donjon’y nie cieszyły się dobrą sławą. O dziewczynie mniej poprawnego prowadzenia się mówiono w najbliższej okolicy, że bywała „na wieży“. Sam dwór rozpadał się, jak to zwykle bywa, na dwie części. W jednej z nich mieściły się pokoje bawialne, duża jadalnia i sypialnie gospodarstwa, państwa Duszewskich, — w drugiej była jadalnia „codzienna“, różne klitki i zakamarki, śpiżarnie, wreszcie kuchnia „podręczna“. Dwa salony debrzowskie, wielki i mniejszy, były zazwyczaj zamknięte na klucz, a meble w nich ponakrywane pokrowcami. Latały tam mole, wisiały „lanszafty“, a w piecach się rzadko „przepalało“. W wielkiej „jadalni“ z wyfroterowaną posadzką stał na środku stół, który można było do nieskończoności rozsuwać, ale tego prawie nigdy nie czyniono, gdyż gości tyle nigdy nie było, i w tym pokoju nigdy prawie nie jadano. Kredens pod jedną ze ścian był nawet zasnuty pajęczyną. Na ścianach jadalni wisiały ogromne konterfekty przodków, portrety rodzinne Były to jakoweś kopie, odstawiane przez miernego malarza ze wzorów niewiadomych, a jak złośliwi opowiadali, z opisów babuni Tekli. Panowie w wysokich kołnierzach, z ogromnemi chustkami, zawiązanemi na monstrualny węzeł pod brodami, zabarwionemi na niebiesko, — tupety, wcięte talie, rękawy w ramionach wydęte, zielone kamizelki, obcisłe ineksprymable, chude, niebieskawe palce z nadzwyczajnie arystokratcznymi paznogciami... Damy w batystach, krynolinach, fiokach, wyściskane gorsetami, omdlewające... Na początku tego szeregu przodków, — którzy w liczbie dziewięciu