uczucia jego sę głupie i śmieszne. Ale nie mógł zapomnieć tego momentu, gdy przez niebiańską chwilę patrzyli w swe oczy. Zatapiał się całą duszą w to zdarzenie i kołysał się na skrzydłach szczęścia. Nic nie było w stanie wydrzeć mu rajskiej rozkoszy tego wspomnienia. Wiedział, że chwila taka już nie powtórzy się nigdy i nawet nie marzył o tem, żeby się powtórzyła. To też chciał sobie po prostu umrzeć z tą chwilą w sercu.
Bezcenne, a wiecznie żywotwórcze w jego duszy wspomnienie było bez przerwy napastowane przez nieznośne obrazy. Widział panią Celinę w objęciach Śnicy, przebywał, jako niemy świadek, przy łożu jej sypialni. Patrzał oczyma rozpalonemi, które pękały z rozpaczy na wszystko, co się tam działo. Zewsząd i ze wszystkiego biły nań te widoki i obrazy. Z książek, które czasami zabłąkały się do rowów strzeleckich, z rozmów, z wszetecznych śpiewek, a wreszcie ze wszelkich fenomenów życia. Było to szczególne zjawisko, — zapewne skutek złudzenia, a niemniej przecie pewnik niemal matematyczny, — iż Jasiołd dostrzegał wszędzie ścisły i jasny związek ze swą miłością. Jeżeli czytał książkę, spotykał na jej stronicach sytuacye, wyrazy, zdania, uwagi, dowody, niemal dokumenty, zahaczające się o jego wewnętrzną sprawę, — najczęściej napastliwie, drwiąco i podle osądzające jego wewnętrzne uczucie. Nieraz musiał precz cisnąć ciekawą książkę, gdyż drżał, że wyczyta na stronicach jej, dotąd jeszcze niepoznanych, jakieś oskarżenie, czy wyrok nie do zniesienia. Te książki, dziwne baśnie, nieprzerwane plotki o życiu rodzaju
Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/294
Ta strona została przepisana.