sutego kapelusza. Obecnie w tej pieczarze ozdoba wraz z kapeluszem przypominała coś w rodzaju niby księżego biretu i coś w rodzaju niby hetmańskiej czapki Koniecpolskich, Kalinowskich, czy Kamienieckich. Nauczycielka miała już dobrze szpakowate włosy. Któż zgadnie? — może po kobiecemu chciała ukryć ich barwę pod tym biretem, nawet w tem schronieniu. Jakkolwiekbądź, doskonale wykładała arytmetykę swym uczniom, bez względu na brak z ich strony objawów entuzyazmu do tej pożytecznej nauki, oraz bez względu na huk wystrzałów. Gdy ukończyła lekcyę rachunków, zabrała się do nauki czytania na książkach, które, — o niewiarygodna przezorności! — zabrała ze sobą, uciekając z życiem. Uczyła tak pilnie, z takim spokojem, opanowaniem siebie i dusz dzieci, z taką pogardą głodu, przejmującego zimna i dzikiej wojny, huczącej nad ziemią, że, zaiste, pan Granowski, poniekąd, poniekąd, — wzruszył się tem widokiem. Przejęła go litość nad śmieszną naiwnością tej osoby. Ostrożność, właściwa jego naturze, kazała obejrzeć zjawisko z innej strony, odsunąć ten obraz dalej od oczu i sentymentalnej piękności tego widoku zadała skromne pytanie:
— Czy tylko, o nadobny widoku, nie dla mnie, krewnego dziedziców i legendarnego bogacza, jesteś ad hoc zrobiony z tychże dżetów na drutach?
Lecz długa i najpilniejsza obserwacya przygasiła zbawcze światło sceptycyzmu. Nauczycielka była zbyt naturalnie zabawna w każdym swym ruchu i tonie głosu, zbyt głęboko zatonęła w swej pracy, ażeby ja można było o inscenizowanie widowiska posądzić.
Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/316
Ta strona została przepisana.