mość, podana pamięci przez zmysł dotykania. Cierpła prawa ręka, wspominając fizycznie przeraźliwe zimno czoła Xenii, gdy na niem wówczas spoczęła. Cierpła od sustawów w palcach aż do łokcia i do ramienia. Mróz niewysłowiony szedł żyłami do serca. Zdręczona tylekroć myśl zanurzała się w widok: najczarowniejsze włosy, najwonniejsze pasma odpadły oto. Zsunęła się skóra przodu czaszki i nosa, którego kształt wszechmocne piękno rzeźbiło. Naga, ostra, poszarpana kość lic w ciemności bieleje. Niema już, — o straszny Boże! — czarownych piersi, ni ciała nad biodrami, ni ud, ni lędźwi. Nieprzeliczona ilość wrogów, mrowie tajemniczego robactwa, niezwyciężone zastępy morderców szarpią, unoszą, unicestwiają i gołą, cuchnącą pustkę czynią z tego, co było woniejącym kwiatem raju.
Podrywał się w piersiach wiecznie tak samo chyży, goły, bezpłodny, niemy płacz. Ślepa boleść, zamknięta w kole zawsze jednakiem, bez wyjścia, przerwy i końca, zaczynała wirować w swoim obrębie. Hyena żalu wiekuiście głodną paszczę zatapiała w sercu. Pocóż jest wiosna? Dla kogóż się znowu zbudziła? Komu drzewa szumią, zboża szeleszczą i woda szemrze w kamiennem łożysku?...
Po przyjeździe do Krakowa pan Granowski wydobył z safes’u w jednym z banków swe wszystkie dokumenty, papiery, akty i przystąpił do zrachowania posiadanego majątku. Dowody na kapitały, przelane do banków angielskich, umowy co do eksploatacyi