Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/382

Ta strona została przepisana.

wszystko. Lecz wreszcie akt sporządzony został według najściślej prawniczych formuł i podpisany przez zapisodawcę. Wielka instytucya była założona. Pan Granowski zastrzegł sobie utrzymanie do czasu całego dzieła w sekrecie. Skończywszy z tem, był nareszcie wolny. Dla siebie nie zostawił nic zgoła. Srebrny woreczek Xenii. Odzienie na grzbiecie. Postanowił zarabiać, jak dawniej, zacząć z niczem. Gdzieś przy nafcie, czy przy kopaniu węgla. w takim stanie finansów i usposobienia duszy pan Granowski poszedł na cmentarz. Dawno tam nie chodził. Była to druga połowa sierpnia, dzień chmurny. Stary pan szedł uliczką cmentarną, — wśród pomników, — z góry na dół. Same nogi poniosły go w lewo, za narożny, za drugi, za trzeci pomnik. Tam! Samo ciało, bez wiedzy rozumu, wstrzymało się przy żelaznej szynie, opasującej miejsce. Serce poczuło, iż stąpanie nóg słychać — tam w dole. Tamci oboje słyszą, że przyszedł. Mówią mu tajemniczym swoim językiem, iż nadaremnie tak daleko chodził po ziemi i, wskutek tego, na tak długo ich opuścił. Jakże dawno nie był! Przez tyle jasnych dni i tyle ciemnych nocy czekali na odgłos łoskotu jego kroków. Teraz, wiedząc co się stało, wyrzekli w jego sercu niewymowną modlitwę swoją, pokorne dziękczynienie, formułę, tajemnicy, wniesioną do jestestwa z poza granic rozumu, iż jeden teraz w nich trojgu jest wierny Bóg, który świętą nałęczą ich spoił na wieki, — jedna jedyna miłość. Wyciągnęli do niego swe niewidoczne ręce i święty pocałunek złożyli na czole. Kolana jego zatrzęsły się od niemocy, pierś od radosnego szlochania wyzwolin,