Pod koniec września, załatwiwszy w Krakowie interesy, związane ze sprawą zapisu, pan Granowski wyjechał do kopalń nafty. Popchnęła go do tego kroku konieczność szukania zarobku, o który w Krakowie było bardzo trudno. Przy nafcie papa Granowski czuł się w swoim żywiole. Wrzało tam życie, paliły się sprawy i ludzie biegali, jakby im ogień podziemny palił podeszwy. Stary pan pasyami lubił taki nastrój, przepadał za amerykanizmem, za nadzwyczajnością wysiłku i ogromem zdobyczy, wyszarpanej z trzewiów natury. Teraz, zmieniony do niepoznania, nie marzył już o zysku osobistym, lecz pragnął uczestnictwa w gwałtowneści życia, czego w strupieszałym Krakowie nie było śladu.
Dla siebie szukał tylko kawałka chlebą, któryby mu dał możność przetrwania do końca w tym stanie uciszenia, pogody i możliwej szczęśliwości, jaki osiągnął przez zrzeczenie się cudzych bogactw. Dostał posadę w jednem z prywatnych przedsiębiorstw, posadę dość dziwną, — agenta od interesu. Miał jeździć do Wiednia, Berlina, Krakowa i Pragi. Przedsiębiorca przyjął go chętnie, znał bowiem zdawna jego obrotność i ruchliwość.
O swych kapitałach pan Granowski rozgłosił, że je stracił z kretesem. Podawał się za bankruta. Treść zapisu trzymał w zupełnej tajemnicy.
Miał tedy być w ciągłych rozjazdach za jakimś wojskowym Offener — Ordre’m, który mu właściciel kopalni wyrobił. Pan Granowski tłukł się wciąż kolejami to tu, to owdzie, załatwiał najróżnorodniejsze zlecenia i doświadczał tej samej satysfakcyi, jakby
Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/392
Ta strona została przepisana.