Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/400

Ta strona została przepisana.

— Śmieszny pan jesteś ze swymi terminami! Więc co? Mam z obojętnością zgubić człowieka, człowieka tak godnego, który mi tyle wyświadczył? Sam pan powiedz!
— Do licha! Także to źle jest ze mną?
— Źle, panie Granowski!
— Cóż ja pocznę, biedny nędzarz, w tej opresyi!
— No, co tam! Zgodzę się podzielić pół na pół pańską nędzę. Mnie jedna połowa tej nędzy, panu druga. Raz temu niech będzie koniec. O, patrz pan, jak ten testament „dowód“ i wyraz pańskiej nędzy. Drę go na dwie równe połowy.
Kapitan rozdarł w istocie kopię testamentu Ryszarda Nienaskiego i przymierzył jedną do drugiej równe połówki papieru.
— Zaraz panu udowodnię, że mówię zawsze prawdę... — rzekł pan Granowski. — Zaraz przyniosę mój dowód.
Skinął na Zosię, żeby się nie ruszała z miejsca, i wyszedł z tego przedziału. Kapitan wysunął się za nim na palcach i uważnie śledził, dokąd jego chwilowy gość zmierza. Pan Granowski wstąpił do przedziału, który był dla niego przeznaczony, i, po upływie kilku minut, wrócił z powrotem. Niósł w ręku duży zeszyt aktu rejentalnego, kopię dokładną i uwierzytelnioną, z pieczęciami i podpisami głównego oryginału. Podał ją kapitanowi Śnicy, mówiąc:
— Oto kopia testamentu przeciwko kopii. Ja mam i zatrzymam swoją, pan swoją. Wszystko mamy w porządku, my, skrupulatni ludzie.
Oficer ujął akt rejentalny i, nie przestając palić