wlać i ten grosz do ogólnego kapitału, który jest potrzebny na kreowanie instytucyj, wymienionych w tym dokumencie.
— Któż to ma zapłacić?
— No, pan.
— Dobrze. Ileż to wyniesie?
— Zostawiam to pamięci i wyobraźni pana. Pieniądze zechce pan przekazać adwokatowi Naremskiemu w Krakowie. To już i wszystko. Chodź, Zosiu, pójdziemy lulu!
— Zaraz, — rzekł Śnica, jakby przypominając sobie zapomniany szczegół, — zaraz...
— Służę panu.
— Widzę, że akt jest autentyczny. Ale z trudem wierzę w jego realność. To pan, finansista Granowski, uważa ten cały zapis, jako rzecz poważną?
— Na takie zstępujemy padoły.
— Tych pieniędzy za mało jest na każdy po szczególe z wymienionych tu celów. Jeżeli ma być kiedyś owa niezależna Polska, to ona sama wybuduje sobie wszystko, co jej będzie potrzebne. Zrobi to lepiej i drożej, niż pan ze swym kapitalikiem i entuzyazmem, iście młodzieńczym. Jeżeli jej nie będzie, co moim słabym intelektem niewątpliwie postrzegam, to te idealne nafty i oceanografie i tak wykonaniem pełnić się nie będą.
— Dziękuję za pouczenie. Ale, jak pan widzi z aktu, rzecz się już stała. Wzamian za poczynione mi łaskawie cenne uwagi, chciałbym pana poprosić o jedno krótkie wyjaśnienie.
— Z gotowością służę.
Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/403
Ta strona została przepisana.